Archiwum

Archiwum dla ‘Chili’ Kategoria

Santiago de Chile

sierpień 3rd, 2009 4 komentarze

Santiago de Chile – 7 milionów mieszkańców (17 w całym Chile).
W Santiago mieszkają nasi znajomi – Denis i Irina, pojechaliśmy więc ich odwiedzić. Nie tak łatwo odnaleźć się w Santiago – półtorej godziny zabrało nam znalezienie ich mieszkania. Wiele ulic jest jendokierunkowych (jak w Buenos Aires), niektóre, w zależności od pory dnia zmieniają kierunek (np avanida Salvador: rano w 1 stronę – do centrum, po południu 2-kierunkowa, a wieczorem w drugą stronę : z centrum na zewnątrz… Podobno, żeby ułatwić płynność ruchu drogowego.) Dotarliśmy wyczerpani. W sobotę wyruszamy na wycieczkę w góry (dla nas to pierwsze kroki w Andach!) na Alto del Naranjo niedaleko Santiago.
Piękna pogoda, ciepło, ale od ok 1200 m wzwyż – śnieg. Podziwialiśmy widoki, z jednej strony Andy, a z drugiej Santiago z wiszącą nad nim szaro-burą chmurą spalin… Julien i Denis dźwigali paralotnie, żeby zlecieć ze szczytu. I udało się, wiatr byl idealny, polecieli, a ja z Alexis (ich chilijskim kolegą, który nas tu przywiózł) zeszliśmy pieszo.
W niedzielę pojechaliśmy do Colina (miasteczko pod Santiago), gdzie spotykają się paralotniarze stolicy Chile. Denis pożyczył nam swój nowy tandem (odebrał go tego samego dnia rano) i dzięki niemu ja też poleciałam z Julienem!

Od poniedziałku zaczynamy zwiedzać miasto. Dobrze się tu czujemy. Jest dużo zieleni, szerokie ulice, piesze bulwary, samochód nie jest wszechobecny. Centrum jest malutkie – tak na prawdę kilka ulic i plac Plaza de Armas po środku oraz wzgórze Cerro Santa Lucia, z którego roztacza się piękny widok na Santiago i Andy. Poruszamy się rowerami, ścieżek jest niewiele, ale można jechać wzdłuż rzeki parko – bulwarem. Wjechaliśmy też rowerami na wzgórze Cerro San Cristobal, które dominuje nad miastem. Na szczycie spróbowaliśmy chilijskiego „napoju energetyzującego” Mote con huesillos” czyli lodowatego, bardzo słodkiego kompotu z suszonych brzoskwin z ziarnami żyta! Pyszne!

Santiago de ChileSantiago de ChileSantiago de ChileSantiago de Chile
Santiago de ChileSantiago de ChileSantiago de ChileSantiago de Chile
Santiago de ChileSantiago de ChileSantiago de ChileSantiago de Chile
Santiago de ChileSantiago de ChileSantiago de ChileSantiago de Chile
Santiago de ChileSantiago de ChileSantiago de Chile

Z praktycznych rzeczy – znaleźliśmy wreszcie zakład, w którym zamówiliśmy kraty. Produkcja i montaż zajęły 3 dni, musieliśmy jeździć 2 razy dziennie do przymiarki… W końcu zamontowali (robiąc o 2 dziury za dużo w samochodzie) i w ten sposób nasz mobilny dom przemienił się w więzienie 🙂

Santiago de ChileSantiago de Chile

W poniedziałek 3 sierpnia (po niedzielnej wycieczce rowerem w góry w Parque Mahuida) wyruszamy w dalszą podroż, w kierunku Valparaiso.

Santiago de ChileSantiago de ChileSantiago de ChileSantiago de Chile

Mendoza

lipiec 30th, 2009 5 komentarzy

Droga do Mendozy
Ruszyliśmy w dalszą drogę wzdłuż Rio Chubut, która przypominała nam Grand Canyon, mimo że tam nigdy nie byliśmy. Robiło się co raz zimniej i co raz mniej słonecznie, lecz nadal zachwycaliśmy się widokami. I w końcu pojawiły się Andy! Całe ośnieżone! Opuściliśmy Chubut wjeżdżając w region Neuquen. Droga zaczęła
robić się bardziej kreta, widoki jeszcze ładniejsze, lecz im wyżej się wspinaliśmy, tym bardziej zanurzaliśmy się we mgle… Na pokonanie ostatniego odcinka drogi 40 w Neuquen – ok 45 km – potrzebowaliśmy około 2h, ponieważ asfalt z upływem lat zużył się i przemienił w wyboistą terenową drogę…Nadal ładną (pośród
wulkanów), ale bardzo uciążliwą.

MendozaMendozaMendozaMendoza
MendozaMendozaMendozaMendoza

Mendoza
Przyjechaliśmy do Mendozy we wtorek 21 lipca wieczorem. Zatrzymaliśmy się u Pablo (a właściwie jego rodziców, którzy przyjęli nas bardzo ciepło, byli bardzo gościnni i z którymi trenowałam hiszpański), kolegi siostry Juliena. Mieszkają w strzeżonej dzielnicy : żeby móc się do nich dostać należy uprzedzić, w przeciwnym razie strażnik nie wpuści. Podobno wiele jest takich dzielnic w dużych miastach Argentyny, a to dlatego że ludzie nie chcą żyć w domach z kratami w oknach… Oczywiście nie wszystkich na to stać.
Nazajutrz rano, gdy się obudziliśmy, nie wierzyliśmy własnym oczom – spadł śnieg! Rzecz rzadka w Mendozie! I zamknięto granicę z Chile (a chcieliśmy jechać do Santiago do znajomych).
Po raz pierwszy od wyjazdu z Buenos Aires nie ruszyliśmy samochodu przez 3 dni.
Pablo oprowadził nas po mieście i okolicach, a także reszcie rodziny. Mendoza bardziej podobała nam się niż Buenos Aires – więcej zieleni, ludzie mniej zestresowani i Andy w tle!

MendozaMendoza

W drodze do Chile
W piątek wyruszamy dalej. Granica otwarta, droga odśnieżona, słońce świeci, jest ciepło! Pomiędzy Mendozą a Santiago jest jakieś 450 km, czasowo ok 10h… Po stronie argentyńskiej droga jest prawie nowa, przejeżdżamy dolinami obok różnokolorowych szczytów, obok Aconcagua (ale nie bardzo wiemy który to…). Tuz przed granicą zatrzymaliśmy się przy Puente del Inca, naturalnym skalistym moście rzeźbionym przez wody Rio Las Cuevas, śnieg, lód i cieple źródła z dużą ilością żelaza. Kiedyś były tu termy, ale zostały zamknięte (uznane za zbyt niebezpieczne ze względu na lokalizacje) z powodu lawiny, która zniszczyła część budynku. Granica chilijsko-argentyńska znajduje się na wysokości 3200 mnpm. Około 2 godzin staliśmy w kolejce (przed nami jakieś 20 samochodów…), aby moc zaparkować samochód, pójść do okienka nr 1 podbić paszport w Argentynie, następnie do okienka nr 2 podbić papiery samochodu (arg), potem do okienka nr 4, gdzie nas odesłano do nr 1, po brakujący stempel, który jednak nie był potrzebny, z powrotem więc do nr 4 podbić paszporty w Chile, do nr 5 złożyć deklarację co wwozimy, do nr 6 podbić papiery samochodu w Chile, wreszcie do nr 5 zapłacić winietę w Chile. Następnie ze wszystkimi kwitami i papierami mogliśmy wrócić do samochodu, gdzie kolejni urzędnicy chilijscy czekali na nas, żeby sprawdzić czy nie przemycamy czasem produktów zwierzęcych (ser, jajka, mięso, miód, itp), owoców lub warzyw. Zanim jednak weszli do samochodu odesłali nas znowu do okienka nr 1 po słynny stempel, który nadal nie był potrzebny. W końcu po ponad godzinie formalności mogliśmy przekroczyć granicę. Tam 41 zakrętów! i znów jesteśmy na ok 2000 m. Droga z tej strony jest w o wiele gorszym stanie, odśnieżona, ale pełno dziur i co chwilę roboty drogowe. Do Santiago przybywamy wieczorem, wyczerpani.

MendozaMendozaMendozaMendoza