Archiwum

Archiwum dla ‘Equateur’ Kategoria

Dwie półkule

czerwiec 6th, 2010 3 komentarze

Odległości w Ekwadorze są niewielkie. Po plaży, kolej na Andy, w jedyne kilka godzin. Naszym punktem docelowym jest Laguna Quilotoa umiejscowiona na ponad 4000mnpm w kraterze o średnicy ok 3-4 km. Kiedy świeci słońce woda stawu nabiera turkusowy kolor. Wycieczka dookoła laguny zabiera 4 godziny, ścieżka przebiega przez szczyty krateru.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkule

Pod koniec dnia zjeżdżamy kilkaset metrów by znaleźć się na „alei wulkanów”, w miarę ciasnej dolinie, która przecina prawie na pól Ekwador: po stronie zachodniej, na pierwszym planie znajduje się łańcuch górski skrywający wybrzeże, z którego wracamy, po wschodniej, za innym pasmem górskim, ukrywa się dżungla, gdzie się wybieramy. Wulkany bawią się tu w chowanego z chmurami. Zjedziemy aż do Baños (1800mnpm), jednego z najbardziej turystycznych miast Ekwadoru ze względu na otaczające wysokie, zielone góry i termy. Edgar założył tu szkołę paralotniarską i zabierze nas na główne startowisko położone na przeciwko aktywnego wulkanu Tungurahua (5023mnpm). Niestety zaczyna padać i nie możemy polecieć. Amazonia jest niedaleko stąd i mocno wpływa na tutejszy klimat. Niecały tydzień po naszej wizycie, wulkan budzi się i pokrywa warstwą popiołu nie Baños, znajdujące się na odwietrznej, lecz pobliskie miasteczka po zachodniej stronie. W tej chwili wulkan jest bardzo aktywny i niebezpieczny, ludność została tymczasowo przesiedlona, a deszcz popiołu dociera aż do Guayaquil, nad oceanem.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule

Zjeżdżamy dalej, drogą niesamowicie bogatą w wodospady i docieramy do regionu Oriente (lub Amazonia).

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkule

Ta część Amazonii jest jeszcze wysoka, Puyo znajduje się na prawie 1000mnpm. Kilka kilometrów od centrum mieszka para francuskojęzycznych Szwajcarów zajmujących się – trochę przypadkowo – schroniskiem dla małp. Około 4 lata temu ktoś zostawił dwie małpy na ich terenie. Przygarnęli je i od tego czasu małpia rodzina rośnie. W tej chwili opiekują się 63 małpami, które żyją albo na wolności albo w klatkach (te które są agresywne lub nowo przybyłe). Wszystkie były maltretowane przez człowieka. Niektóre są niepełnosprawne fizycznie lub umysłowo. Zamknięta od dziecka w za małej klatce i bez dopływu słońca małpa nie rozwija się intelektualnie. Ponadto przez brak słońca jej ciało zwyradnia się. Liczne z tutejszych małp przybyły ze zbyt ciasno związanymi smyczami – sznurami, wrośniętymi praktycznie w ciało. Niektóre z nich powrócą do środowiska naturalnego, pozostałe, najprawdopodobniej większość, zostanie tu na zawsze, ponieważ nie są już zdolne (lub nigdy nie były) do samodzielnego życia. Dla nas, zwykłych turystów, warto tu przyjechać. Małpy są wszędzie: od parkingu, przez ogród, aż do wnętrza domu. Są przyzwyczajone do człowieka, wskakują na nas, przytulają się lub traktują nas jak drzewa, robią malinki na szyi! (nie wiemy dlaczego…). Ciągle się bawią i nawzajem zaczepiają. Żyje tu 7 gatunków ekwadorskich małp. Między innymi małpy „Cappucino” jasne i ciemne, małe małpki kapucynki, małpa – „pająk” o „za długich rękach”, inna, której nazwy nie pamiętamy, średniej wielkości o gęstej i długiej sierści – rasa zagrożona wyginięciem… Dowiemy się także, że to długie różowe coś zwisające przy tyłku niektórych małp, to łechtaczka! i chodzi więc o samicę!
Jedno z pomieszczeń zamieszkuje leniwiec, bardzo powolny i mało się ruszający, lecz niebezpieczny, ponieważ posiada nadzwyczajną siłę. Jeśli was złapie, nie można się uwolnić z uścisku. Żyją tu też inne zwierzęta takie jak koati, norka i kilka ziemskich żółwi amazonijskich.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkule

Dalej na północ i dalej w głąb Amazonii znajduje się małe miasteczko Puerto Misahualli, położone nad rzeką Napo. Rio Napo łączy się z wieloma innymi rzekami. Teoretycznie można stąd popłynąć do Iquitos w Peru i dalej nawigować wzdłuż Amazonki przez Brazylię aż na wybrzeże Atlantyku, czyli ponad 3000 km od punktu startowego! Przez okrutny brak czasu zadowolimy się jedynie małą, lecz bardzo sympatyczną „przechadzką” pirogą po rio Napo. Prąd jest silny, woda jest zmącona i ziemistego koloru. Otaczająca nas i niekończąca się roślinność jest silnie zielona i bardzo gęsta.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkule

Droga z drugiej strony rio Napo pozwala na dalszą kontynuację w serce dżungli. Tutaj również znajduje się inne schronisko dla maltretowanych zwierząt, tym razem prowadzone i założone przez niemieckojęzycznych Szwajcarów. Główne wejście znajduje się od strony rzeki, z Puerto Misahualli potrzeba 4 godziny na dotarcie nad brzegi rezerwy. Istnieje również inny dostęp, ziemny, ale nie należący do najłatwiejszych do odnalezienia… Nie ma żadnej tablicy informacyjnej przy drodze, po której krążymy i potrzeba nam będzie dużo cierpliwości i motywacji do odnalezienia maleńkiej ścieżki, która w około pół godziny doprowadzi nas do celu poprzez komary, okrutny gorąc i szaloną roślinność. Na szczęście syn „leśniczego” miał ochotę nam towarzyszyć, inaczej pewnie zgubilibyśmy się w dżungli.
Centrum „AmaZOOnico” jest zupełnie inne od tego w Puyo. Tutaj zwierzęta żyją w klatkach, czekając na powrót do ich środowiska naturalnego. Pod żadnym pretekstem nie można ich dotykać. Niektóre z nich nigdy nie zostaną wypuszczone, a to z różnych powodów:
na tukany polują ludzie ze względu na ich niesamowity dziób przetwarzany później w biżuterię i inne artykuły dekoracyjne. Ponadto większość z tych ptaków przyzwyczajona jest do człowieka i wróciłaby do niego, ponieważ jest to jedyny znany im sposób zdobycia żywności. To pewna śmierć.
To samo w przypadku pięknych papug Ara, które na czarnym rynku warte są 10.000 $ każda.
Dla innych papug problem jest inny: ludzie ucięli im kawałki skrzydeł żeby nie mogły uciec. W efekcie nie maja szans na przetrwanie.
Anakondy giną, ponieważ ludzie wbrew prawu, łowią ryby używając dynamitu. Oprócz ryb zabijają także wszystkie inne zwierzęta żyjące w rzece.
Niektóre sierotki, jak np oceloty nigdy nie nauczyły się polować…

Być może dziwi was dlaczego jest tyle „udomowionych” zwierząt w schroniskach. Prawo ekwadorskie dotyczące posiadanie dzikich zwierząt zmieniło się kilka lat temu. W tej chwili jet to zabronione. Ludzie więc pozbywają się ich w obawie mandatu lub ponieważ zwierzę dorosło i jest za duże lub zbyt agresywne. Inne, jak np małpy, przybywają tu malutkie, ponieważ ich matki zostały upolowane i zjedzone przez „dzikie” plemiona…

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkule

Wracamy w góry, cel – Quito, stolica Ekwadoru. Na 2850mnpm, Quito jest drugą najwyżej położoną stolica na świecie (po La Paz). Centrum jest przyjemne i ładne, ale trudno dostępne kamperem. Uliczki są ciasne, ruch dość poważny, parkingów (poza podziemnymi, więc dla nas zbyt niskimi) prawie nie ma. Szczęśliwie udaje nam się znaleźć miejsce przy jednym z placów i spędzamy popołudnie przechadzając się po mieście.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkule

Cotopaxi to wulkan znajdujący się na południe od stolicy. Ze swoimi 5897mnpm jest drugim najwyższym szczytem Ekwadoru po Chimborazo. Jest również najwyższym aktywnym wulkanem na świecie. Noc spędzimy u jego stóp, sami, w absolutnej ciszy. Już wieczorem, mimo zawieszonej na szczycie chmury, wulkan jest niesamowicie dostojny, w nocy w towarzystwie gwiazd pokaże nam się w całej swej okazałości, a nad ranem, przy pierwszych promieniach słońca, podbije nasze serca.
Na około 3800mnpm wyruszamy na wycieczkę najpierw do schroniska położonego na 4800mnpm, a następnie, po co raz bardziej stromej ścieżce, wdrapiemy się pod lodowiec na około 5200mnpm. Ponieważ nie mamy sprzętu wspinaczkowego ani raków, wracamy tą samą drogą, zadowoleni z przepięknych widoków.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule

Przejeżdżamy znów przez Quito, żeby kontynuować dalej na północ. Po raz trzeci w tej podróży przekraczamy linię równika. Niedaleko drogi znajduje się majestatyczny wulkan Cayambe (5790mnpm), jedyny szczyt znajdujący się na równiku i posiadający lodowiec.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkule

Otavalo jest znane w całym kraju ze swego rynku z „pamiątkami”. Konkurencja jest duża i możliwa jest drastyczna negocjacja cen.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule

W Ibarra poznamy Jorge Duque i jego brata Santiago, założycieli jednej z tutejszych szkół paralotniarstwa. Miasto posiada bardzo ładne startowiska ponad jeziorem Yaruacocha. Jorge, pilot specjalizujący się w akrobacji, jest znany w całej Ameryce Południowej z organizacji festiwalu „Acrolatino”. Na południe od Ibarra znajduje się kolejny ładny wulkan – Imbabura (460mnpm).

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkule

Niedaleko stąd wybierzemy się na popołudniową wycieczkę wokół laguny Quicocha (3040mnpm),
znów położonej w kraterze, nad którym dominuje przepiękny wulkan Cotacachi (4939mnpm).
W Ekwadorze wulkany mają płeć. Jedna z legend quechua mówi, iż jeśli Mama Cotacachi jest pokryta śniegiem, oznacza to, iż Taita Imbabura odwiedził ją poprzedniej nocy.

Tulcan to ostatnie miasto przed granicą kolumbijską. To również najwyżej położone miasto w Ekwadorze (na 2950mnpm). Poza słynnym na cały kraj cmentarzem, nie ma tu nic ciekawego do zobaczenia.

Dwie półkuleDwie półkuleDwie półkuleDwie półkule
Dwie półkule

I tak kończymy naszą przygodę w Ekwadorze. Czas nieuchronnie i co raz szybciej ucieka i nie możemy zwiedzić całego kraju, ani zostać dłużej w niektórych miejscach. Ogólnie, Ekwador bardzo nam się podobał ze względu na różnorodność krajobrazu i uprzejmość i gościnność ludzi.

Wjeżdżamy do Kolumbii w dzień wyborów prezydenckich. Granica zamknięta jest do godziny 16. Data na statek powrotny dla samochodu została przesunięta z 25 na 15 czerwca i musimy przejechać przez Kolumbię w 11 dni!

Szerokość geograficzna 0°

maj 26th, 2010 6 komentarzy

Zostawiliśmy was na granicy z Peru, na południu Ekwadoru, w regionie Oriente. Droga łącząca z cywilizacją nie była dla naszego samochodu łatwa. Już wcześniej nasi znajomi podróżujący samochodem o napędzie na 4 koła uznali ją za trudną. Ale udało nam się! Musieliśmy najpierw pokonać strome i wyboiste pochylnie, następnie przejeżdżać przez liczne błotniste partie spowodowane przez spływający z góry i nanoszący kolejną dozę błota strumyk lub też po prostu przez deszcze nawiedzające często region Oriente – droga terenowa zamienia się wtedy w jedno wielkie błoto, kiedy jest plaska jedzie się jeszcze jako tako, ale kiedy trzeba się wspinać…

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°

Po całym dniu terenowej drogi (ok 150km) odnajdujemy w końcu asfaltową, która zaniesie nas do Vilcabamba – miasta wiecznej młodości (wysoki procent ludności dożywającej ponad 100 lat) – i później do Loja, stolicy regionu o tej samej nazwie. Pierwsze tankowanie w Ekwadorze jest przyjemnością – pełen bak (70 l) kosztuje tu niecałe 55 złotych!

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Co niedzielę w Saraguro odbywa się targ. Tutejszy tradycyjny strój jest czarny. Kobiety ubrane są w czarne, długie, haftowane u dołu spódnice, białe bluzki i czarny szal na ramionach, jedynym kolorowym akcentem są przepiękne naszyjniki – korale. Mężczyźni noszą krótkie do kolan czarne spodnie i kalosze lub wysokie, czarne buty, mają długie, związane w kitkę włosy.

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Kontynuujemy dalej na północ, wzdłuż alei wulkanów (panamaricana przejeżdża w Ekwadorze przez samo serce And). Otaczające nas górskie pejzaże są bardzo zielone i wilgotne. Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak zimno niedaleko równika! Mamy przewidziane spotkanie w Cuenca, trzecim co do wielkości mieście Ekwadoru, spieszymy się więc, by dotrzeć na czas. Po drodze spotykamy inny van z amerykańską rejestracją, a na jego pokładzie Australijczyka z Polką w podobnej podróży, lecz z północy na południe.
Spędzamy 4 dni w Cuenca, czystym i przyjemnym mieście o ładnej kolonialnej architekturze. Silnie kontrastuje ono z innymi metropoliami Ameryki Południowej – na ulicach czyste, nowe samochody, nie ma śmieci ani biednych ludzi. Jest to najbogatsze i najdroższe miasto w Ekwadorze. Kilka osób zainteresowanych jest kupnem naszego kampera, niestety tutejsze prawo zabrania importowania samochodów starszych niż roczne.
Zwiedzamy tu dość ciekawe muzeum (Pumapungo lub Museo del Banco Central), które między innymi posiada w kolekcji kilka skurczonych głów „tsantsa”. Indianie Jivaro zamieszkujący pogranicze Peru i Ekwadoru po zabiciu wroga odcinali jego głowę. Zdejmowali z czaszki skórę razem z włosami. Zszywali usta i powieki, a następnie wygotowywali głowę. Przez szyję wrzucali rozgrzane kamienie lub piasek, aby skóra skurczyła się jeszcze bardziej. Następnie zawieszali ją nad ogniem, aby stwardniała i sczerniała. Tsantsa jest mniej więcej wielkości pięści dorosłego człowieka. Jak zwykle zdjęć w muzeum robić nie można.

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Pauté to małe miasteczko na północy Cuenca, na wschód od głównej osi. Jedyny powodem dla którego tu jedziemy jest oczywiście paralotnia. W Pauté poznajemy Pablo zafascynowanego lataniem. Następnego dnia towarzyszy nam wraz z dwoma innymi pilotami przy porannym locie. Po raz kolejny zostajemy niesamowicie gościnnie przyjęci: Pablo zostawia nam klucze do rodzinnego weekendowego domu, zostajemy zaproszeni na śniadanio–obiad, naginają godziny pracy, by móc polecieć razem z nami…

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

W malowniczej drodze powrotnej na Panamericanę zatrzymamy się na krótko w Azogues, kawałek dalej w Ingapirca, najważniejszych ruinach Inka w Ekwadorze, które po niezliczonych, świetnych ruinach w Peru nie stanowią dla nas żadnej atrakcji.

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°

Bez sukcesu na 4000 mnpm w zimnie i mgle spędzamy noc oczekując, iż chmury rozproszą się nad ranem i będziemy mieć ładny widok na najwyższy szczyt Ekwadoru wulkan Chimborazo (6310 mnpm). Mówi się tutaj, iż jest to szczyt najbardziej oddalony od centrum ziemi, jako że ta ostatnia spłaszczona jest przy biegunach. Czy to prawda…?
Następnego dnia rano zjeżdżamy we mgle z wysokogórskiego zimna do tropików wybrzeża. Krajobraz zmienia się na niekończące się plantacje bananów! Kontrast klimatyczny jest drastyczny i w Guayaquil, pierwszej metropolii Ekwadoru (ok 2 mln mieszkańców), żałujemy prawie chłodu minionej nocy. Guayaquil jest duże, duszne i hałaśliwe, niespecjalnie ładne. Przejdziemy szybko przez nadrzeczną promenadę i maleńki park, który zamieszkują gekony!

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Szybko kierujemy się nad ocean, na plażę o drobnym, jasnym piasku i przyjemnej 25°C wodzie. To pierwsza nasza kąpiel w Pacyfiku! Noc spędzamy w Salinas, na plaży, kołysani do snu szumem fal, przy odświeżającej bryzie morskiej.

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Mimo iż wolimy nadmorskie, spokojne miasteczka, musimy wrócić do Guayaquil, ponieważ nazajutrz rano czeka na nas samolot lecący na wyspy Galapagos !
Na miejscu poznajemy towarzyszy wyprawy. Z 12 pasażerów wszyscy są mniej więcej w naszym wieku (na większych statkach wszyscy są raczej w wieku emerytalnym), para Anglików, para Niemców, reszta to Francuzi. Dziesięcioro z nas wybrało się w podróż od 6 do 15 miesięcy! Niemcy zwiedzają dwie Ameryki na motorach, pozostali wybrali wyprawę dookoła świata za pomocą lokalnych transportów (samolot, autobus, pociąg). Zadomawiamy się wiec na 4 noce na naszym małym żaglowcu (który rozwinął żagle tylko raz, ale jedynie dla estetyki, ponieważ nawigował nadal napędzany motorem…). Oto nasza trasa:

Szerokość geograficzna 0°

Jeśli chodzi o krajobrazy, wulkaniczne wyspy Galapagos są raczej przeciętne, natomiast ilość zwierząt je zamieszkująca jest niesamowita. Co nas najbardziej, bardzo pozytywnie, zaszokowało, to fakt, że zwierzęta te nie odczuwają absolutnie żadnego lęku przed człowiekiem! Ptaki siadają kilka centymetrów obok nas, mijane, wylegujące się w słońcu foki i lwy morskie ledwie otwierają oko! Życie na wyspach toczy się jakby nikogo z zewnątrz tam nie było! A turystów jest wielu. Trzeba przyznać, że wszystko jest dobrze zorganizowane, kolejne grupy przypływają w odpowiednich odstępach czasu, nigdy 2 grupy nie zatrzymują się przy tym samym zwierzęciu. Na Galapagos żyje wiele gatunków endemicznych. Uwielbialiśmy gigantyczne żółwie ziemskie, gekony i legwany, jaszczurki lawowe, tańczące głuptaki niebieskonogie, głuptaki maskowe, albatrosy, gołębiaki galapagoskie, miłosną paradę fregat wielkich nadmuchujących czerwoną pochwę przy szyi, delfiny, które nam towarzyszyły przez kilkanaście minut dziennej żeglugi, a także podwodny świat poznany dzięki pływaniu z maską, tubą i płetwami: morskie żółwie, różnokolorowe ryby, płaszczki, a nawet rekiny!
(Ps: zdjęcia podwodnego świata są autorstwa Zilke, nie nasze. Vielen Dank!)

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Towarzystwo mieliśmy bardzo sympatyczne, jedliśmy często i bardzo smacznie, czas przeleciał szybko. Jedyne za czym z pewnością nie zatęsknimy to hałaśliwe przez motor noce na statku. Odległości pomiędzy wyspami są znaczne, a dni policzone!

Zaraz po powrocie na kontynent, wracamy również nad morze w poszukiwaniu spokojnej nocy w Puerto Cayo. Czujemy się dziwnie – nadal wydaje nam się, że jesteśmy na statku i gdy tylko zamykamy oczy czujemy, jak kołyszą nas fale!
Następnego dnia zatrzymujemy się w Crucita, nadal nad oceanem, gdzie najpierw Julien lata sam, później – razem, aż do zmroku.

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°

Kolejny dzień spędzamy również nad oceanem, co raz bardziej zbliżając się do równika, tym razem w Canoa, słynnym także z możliwości uprawiania paralotni, co Julien przetestuje latając aż do zachodu słońca.
Opuszczamy wybrzeże Pacyfiku w Pedernales, 7 km na północ od linii równika. Jest to dla nas trochę melancholiczny moment – najprawdopodobniej po raz ostatni jesteśmy nad Pacyfikiem w trakcie tej podróży!

Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°Szerokość geograficzna 0°
Szerokość geograficzna 0°