Santiago de Chile
Santiago de Chile – 7 milionów mieszkańców (17 w całym Chile).
W Santiago mieszkają nasi znajomi – Denis i Irina, pojechaliśmy więc ich odwiedzić. Nie tak łatwo odnaleźć się w Santiago – półtorej godziny zabrało nam znalezienie ich mieszkania. Wiele ulic jest jendokierunkowych (jak w Buenos Aires), niektóre, w zależności od pory dnia zmieniają kierunek (np avanida Salvador: rano w 1 stronę – do centrum, po południu 2-kierunkowa, a wieczorem w drugą stronę : z centrum na zewnątrz… Podobno, żeby ułatwić płynność ruchu drogowego.) Dotarliśmy wyczerpani. W sobotę wyruszamy na wycieczkę w góry (dla nas to pierwsze kroki w Andach!) na Alto del Naranjo niedaleko Santiago.
Piękna pogoda, ciepło, ale od ok 1200 m wzwyż – śnieg. Podziwialiśmy widoki, z jednej strony Andy, a z drugiej Santiago z wiszącą nad nim szaro-burą chmurą spalin… Julien i Denis dźwigali paralotnie, żeby zlecieć ze szczytu. I udało się, wiatr byl idealny, polecieli, a ja z Alexis (ich chilijskim kolegą, który nas tu przywiózł) zeszliśmy pieszo.
W niedzielę pojechaliśmy do Colina (miasteczko pod Santiago), gdzie spotykają się paralotniarze stolicy Chile. Denis pożyczył nam swój nowy tandem (odebrał go tego samego dnia rano) i dzięki niemu ja też poleciałam z Julienem!
Od poniedziałku zaczynamy zwiedzać miasto. Dobrze się tu czujemy. Jest dużo zieleni, szerokie ulice, piesze bulwary, samochód nie jest wszechobecny. Centrum jest malutkie – tak na prawdę kilka ulic i plac Plaza de Armas po środku oraz wzgórze Cerro Santa Lucia, z którego roztacza się piękny widok na Santiago i Andy. Poruszamy się rowerami, ścieżek jest niewiele, ale można jechać wzdłuż rzeki parko – bulwarem. Wjechaliśmy też rowerami na wzgórze Cerro San Cristobal, które dominuje nad miastem. Na szczycie spróbowaliśmy chilijskiego „napoju energetyzującego” Mote con huesillos” czyli lodowatego, bardzo słodkiego kompotu z suszonych brzoskwin z ziarnami żyta! Pyszne!
Z praktycznych rzeczy – znaleźliśmy wreszcie zakład, w którym zamówiliśmy kraty. Produkcja i montaż zajęły 3 dni, musieliśmy jeździć 2 razy dziennie do przymiarki… W końcu zamontowali (robiąc o 2 dziury za dużo w samochodzie) i w ten sposób nasz mobilny dom przemienił się w więzienie 🙂
W poniedziałek 3 sierpnia (po niedzielnej wycieczce rowerem w góry w Parque Mahuida) wyruszamy w dalszą podroż, w kierunku Valparaiso.