Buenos Aires – ciąg dalszy i koniec.
W sobotę 11 lipca opuściliśmy Buenos Aires. Okna naprawiliśmy własnymi siłami z pomocą Tomasa (www.tesomobil.de), na razie trzymają, ale być może trzeba będzie je zamówić i przesłać z Europy. Tutaj model europejski nie istnieje. Moglibyśmy wymienić na amerykańskie, ale nie pasują rozmiarem, a nie chcemy ciąć karoserii. Wyrwaną klamką zajmiemy się później (przynajmniej trudno otworzyć tylne drzwi! 😉 ) Mieliśmy jeszcze jeden problem, najprawdopodobniej niezwiązany z feralnym transportem : pompa do wody nie działała… Napełniliśmy zbiornik i z kurka nic nie leciało… Pojechaliśmy więc do mini zakładu, w którym wyposażają furgonetki (i autobusy) na kampery i tam znaleźli usterkę – pompa działała, ale jedna z uszczelek była zbyt luźna i w efekcie pompa pompowała w próżni. Pracowali we dwójkę przez ponad 5 godzin i nie przyjęli zapłaty!! Poświęcili cale popołudnie dla nas, częstowali mate i nie chcieli nic w zamian! Mimo nalegań z naszej strony! Na szczęście mieliśmy jeszcze jedną butelkę francuskiego wina.
(nota: adres tych przemiłych osób znajdzie się niedługo w rubryce „Informacje praktyczne” blogu)
Pierwsze wrażenia z Buenos Aires to : brudno, tłoczno, hałaśliwie i śmierdzi spalinami. Jednak po kilku dniach pobytu zaczęliśmy doceniać BA i odkrywać jego urok. Jest to miasto pełne kontrastów – nowoczesne budynki obok ruder, bogate dzielnice (i ludzie) obok biednych. Mieszkańcy stolicy są bardzo mili i otwarci. Zdarzało się, że, widząc jak głowimy się nad mapa, sami podchodzili i pytali czy mogą pomoc.
Miejsca, które najbardziej mi się podobały to Cmentarz de la Recoleta i Reserva Ecologica za Puerto Madero (patrz zdjęcia).
Teraz jedziemy na południe (brrr, będzie zimo) na Peninsule Valdes oglądać wieloryby!!! Wcześniej zatrzymamy się u Jorge (Argentyńczyka, którego poznaliśmy w Strasburgu dzięki Narze). Jego tato ma zakład samochodowy i może poleci nam kogoś, kto wstawi kraty w okna naszego pojazdu (nie mamy ochoty na kolejne włamanie…), doradzi i poprawi to i owo.
Ogromne podziękowania dla Loic’a i Dom’a, którzy gościli nas u siebie w Buenos Aires i wiele dla nas zrobili!